Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Czw 13:29, 13 Kwi 2017   Temat postu: Musiales wiec sprobowac bez wzgledu na wszystko.

-Ale nie wtedy, gdy wiedziales, ze najprawdopodobniej przegrasz - powiedzial Bleys.

-Nie, skoro byles swiadom, ze ktos bedzie musial wziac na siebie wine, jesli twoje Psy zawioda.

Urwal ponownie. Tym razem Dahno nie odezwal sie, tylko patrzyl na brata niemal blyszczacymi oczami.

-Kiedy milicja zaczelaby sledztwo, znalezliby osrodek szkoleniowy Psow - powiedzial Bleys - i odkryliby ich zwiazek z Brawleyem. Ale nie mogles zaufac Nortonowi w wypadku, gdyby zaczeto go przesluchiwac w taki sposob, w jaki robi to milicja Zaprzyjaznionych. Wiedziales, ze skwierczalby jak kawalek plastikowego papieru, na ktory ktos wylal kwas. Musiales temu przeszkodzic. I ta przeszkoda mieszkala tuz obok, w twoim apartamencie; byl to ktos, na kogo Brawley moglby wskazac palcem i powiedziec: "Nie wiedzialem o tym, ale to musial byc on". On - czyli ja.

-Nie myslalem... - zaczal Dahno i urwal nagle.

-Nie - powiedzial Bleys. - Ty, Wielki Bracie, nie patrzysz nigdy swiadomie w te strone, w ktorej nie podoba ci sie istniejacy stan rzeczy. Opusciles Zjednoczenie i zostawiles mnie na linii ognia, zeby to na mnie spadla odpowiedzialnosc za zamach. I mogles wiedziec wczesniej, co sie stanie - duzo wczesniej ode mnie. Moze wiedziales, ze McKae ma juz mocne poparcie w Izbie. Zaaranzowales zatem to tak, ze wyjechales pierwszy - na Ziemie i sam. Gdybym przezyl i dotarl do ciebie, to dobrze. Jesli nie, to przynajmniej Darrel bylby martwy, a ty moglbys wrocic na Zjednoczenie.

Przerwal, dajac bratu okazje, by ten sie odezwal, ale Dahno patrzyl tylko na niego i krecil glowa.

-Nie - ciagnal Bleys. - Rozmyslnie nie siegales wzrokiem wystarczajaco daleko, zeby nie zobaczyc co moze wyniknac zlego z faktu, ze wzialbym wine na siebie. Gdybys tak zrobil, zobaczylbys, ze z powodu laczacego nas pokrewienstwa nie mialbys prawa wjazdu na Zjednoczenie. Piec Siostr i inni czlonkowie Izby nie zaufaliby ci ponownie. A teraz - dzis wieczorem, zbieraja sie tutaj wiceprezesi. Prowadzili interesy ze mna, nie z toba, chociaz uwazali, ze za moim posrednictwem ty dowodziles. W kazdym razie pragna przyszlosci, jaka im zaoferowalem. Wiesz, jacy byli, kiedy - w randze wiceprezesow - uczyniles ich szefami pozaplanetarnych oddzialow organizacji. Sa ambitni za siebie i za innych. Pokazalem im wspanialsza przyszlosc. Rekrutuja mieszancow na swoich planetach. Nie moga sie doczekac, zeby zlapac za gardla swoje planetarne rzady. A co z toba, Dahno?

Odczekal chwile, a potem powtorzyl pytanie.

Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group